Sami sobie wystarczymy?

Z reguły mamy to przeświadczenie od najmłodszych lat, nawet uważając się za ludzi "wierzacych"  i  dopiero gdy zauważamy, że jednak sobie nie radzimy, to zaczynamy  wołać "Boże ratuj!".

A potem  jeszcze dziwimy się, że "spadają" na nas "takie nieszczęścia".

Przecież "zrobiliśmy co mogliśmy" i "chcieliśmy dobrze".

Co za głupota!

Nie, nie zrobiliśmy najważniejszego. Efekt byłby prawdopodobnie lepszy gdybyśmy wcale nie odwoływali się do Boga w tych "Swoich" działaniach. 

Trzeba było zacząć od modlitwy, najpierw na Nim się oprzeć, Jemu zaufać ...  i dopiero robić, co rozpoznajemy  jako dobre.

To nie Bóg ma być narzędziem w Twoich dziełach, ale Ty narzędziem w Jego dziełach.

Wszystko trzeba zaczynać, otaczać i kończyć modlitwą. Wtedy dopiero zobaczymy efekty jakich się nawet nie spodziewamy, a ewentualne trudności  wcale nas nie będą niszczyć i obezwładniać. Dotyczy to tak życia osobistego, jak i społecznego.

 

 

 

Korzystanie z tej strony oznacza akceptację obowiązujących tutaj zasad